niedziela, 4 stycznia 2015

Nad ranem



   Nocą,słyszę jak otwierają i zamykają się drzwi od drugiego pokoju. Pokoju synka. Dochodzą mnie odgłosy bosych stópek biegnących po płytkach w przedpokoju. Jest. Stoi przez chwilę w progu, ubrany w jednoczęściową piżamkę z ciepłego polaru w kolorze żółto-niebieskim, tworzącą osobliwy strój strażaka Sama. W ręku,nawet po ciemku widać zarys dwóch trzymanych autek. Teraz pośpiesznie przymyka drzwi,by zaraz wślizgnąć się do naszego łóżka. Lokuje się w samym środku. Dwa modele samochodów kładzie przy sobie po prawej stronie. Zamienia ze mną kilka słów i zamyka powieki,chcąc zapaść w błogi sen, układając się przy tym jak żabka,co zwykł robić już w czasach niemowlęctwa. Kręci się przy tym, to w przód,to w tył. Po chwili obraca się na plecy,przekładając nogi w jedną,potem drugą stronę,tak,że co rusz lądują na mojej głowie. Autka zgrzytają pod naporem uderzeń,mimo to koniecznie muszą dzielić z nami powierzchnię łóżka. A jakże! Wreszcie twardy sen przenosi nas w inny wymiar,płynnych wizji i marzeń,a śnieg w tym czasie zupełnie nieoczekiwanie zasypuje ulice naszego miasta białą masą przypominającą ubitą pianę,dodawaną do ciasta. 
   Wczesnym rankiem mały chłopczyk otwiera zaspane oczka,rozgląda się dookoła,zerkając ukradkiem na małą szczelinę okna niepokrytą żaluzjami. Dostrzega w niej szary kolor nieba. To sygnał,że jest już dzień. W mig jest gotowy stawić czoło nowym przygodom,czekającym dziś na niego. Zdecydowanie jest rannym ptaszkiem,zupełnie jak jego tata. Uśmiecha się czule,całuję na dzień dobry i szybko znika razem ze swoimi czterokołowymi zabawkami w swoim królestwie. Kochany mój!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz