poniedziałek, 27 października 2014

Senność



   Choruję na jesień, zupełnie jak pacjent obłożnie chory, który nie ma siły wstać z łóżka. W moim ciele stwierdzam podwyższone dawki melatoniny,uniemożliwiające mi normalne funkcjonowanie. Nawet duże ilości kofeiny nic tu nie poradzą. Nie ufam pogodzie,a te ciężkie, szare chmury, przez które nie mogę dostrzec światła, ciągle podejrzewam o deszcz. Wiem, że jest to zapowiedź czegoś nieuniknionego. Rozpaczliwie potrzebuję ciepła, zamiast niego październikowy chłód wwierca się w moje ciało, siejąc niepokój i marazm. Zimny wiatr porankiem bezlitośnie smaga policzki, aż chciałoby się uciec, choć  nie wiadomo nawet dokąd. Już się nie łudzę, nie bujam w obłokach. Nie pozostaję mi  nic innego, jak wyjść z tej skorupy i stawić czoło tej oziębłej aurze.








Ostatnie ciepłe dni spędzone nad Wisłą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz