I znów to samo. Choroba zaatakowała
mnie podstępnie, rozłożyła na łopatki, rozbiła gorączką, bólem gardła i niemocą akurat
wtedy, gdy znów w domu zostaliśmy z synkiem sami. A było już tak pięknie, aktywnie,
zabawnie i towarzysko. Był pierwszy bal karnawałowy, pierwsze zjeżdżanie z górki na sankach tej zimy, pokonywanie
przeszkód w labiryntach i prowadzenie dużych autek w sali zabaw. Były też ciężkie
treningi mamy. I musiałam zwolnić,
odpuścić. Kochany Gabuś, siedział ze mną
pod kołderką, zakrywając nią swoje nóżki i podsuwał pod nos nową książeczkę, prosząc
by mu poczytać. Potem głaskał mnie czule, mówił jak bardzo kocha i zapewniał, że
zaopiekuję się chorą mamą. Stawialiśmy na prześcieradle domki z kart, przeglądaliśmy
stare gazety, dzieliliśmy się mandarynkami rozmawiając o wszystkim i niczym, dopóki
nie zasnęliśmy, każdy w swoim łóżku.
Dziś natomiast mój synek cieszył się z powrotu taty. Razem chętnie wybrali się na zakupy. Kiedy wrócili, zamknęli się w kuchni i przygotowali dla mnie pyszny
torcik z napisem "30-ste urodziny mamy”. Dostałam prezent i buziaki, złożono mi życzenia a potem
całą trójką zajadaliśmy się tortem. Kochani moi!
![]() |
A oto oni. |