Nie dla mnie dziś spełnienie, uśmiech i radość,choć wszystko to było tak blisko mnie, ewoluując i przepełniając wiarą,że życie jest piękne. Powróciłam do rzeczywistości poraniona,inna,nieswoja. Bezwiednie obserwuję świat i nie umiem rozmawiać z ludźmi. Czuję jakiś dystans,przepaść. Zaczynam szukać znów siebie,wciąż potrzebując na to czasu,choć może już tamtej mnie wcale nie ma. Próbowałam być silna, godząc się z rzeczywistością,która zawiodła. W czterech ścianach o bladożółtym kolorze,siedząc na łóżku przy oknie, patrzyłam wciąż w pochmurne niebo i obserwowałam niepewny lot czarnych kruków,które nieustannie powracały na szpitalne mury. Padał wciąż deszcz i chmury pośpiesznie zmieniały kierunek. Chciałam żeby czas równie szybko mógł płynąć. Pragnęłam przespać ten zły okres, ukoić lęk,zapomnieć o wszystkim,jednak fizyczny ból skutecznie mnie od tego oddalał. Czekałam,choć niecierpliwie,aż wreszcie przestanie mnie dręczyć. Kuląc się wówczas, byłam tak krucha i samotna. Chciałam myśleć,że wszelkie substancje wprowadzane do moich żył,próbujące uśmierzyć cierpienie, pomogą również na moją chorą duszę. Łudziłam się tylko. Rzeczywistość znów stała się na powrót ostra,wyraźna,przytłaczająca.Za to niebo,ciemne,nieprzewidywalne nadal dzieli ze mną smutek.
środa, 27 maja 2015
Strata
Nie dla mnie dziś spełnienie, uśmiech i radość,choć wszystko to było tak blisko mnie, ewoluując i przepełniając wiarą,że życie jest piękne. Powróciłam do rzeczywistości poraniona,inna,nieswoja. Bezwiednie obserwuję świat i nie umiem rozmawiać z ludźmi. Czuję jakiś dystans,przepaść. Zaczynam szukać znów siebie,wciąż potrzebując na to czasu,choć może już tamtej mnie wcale nie ma. Próbowałam być silna, godząc się z rzeczywistością,która zawiodła. W czterech ścianach o bladożółtym kolorze,siedząc na łóżku przy oknie, patrzyłam wciąż w pochmurne niebo i obserwowałam niepewny lot czarnych kruków,które nieustannie powracały na szpitalne mury. Padał wciąż deszcz i chmury pośpiesznie zmieniały kierunek. Chciałam żeby czas równie szybko mógł płynąć. Pragnęłam przespać ten zły okres, ukoić lęk,zapomnieć o wszystkim,jednak fizyczny ból skutecznie mnie od tego oddalał. Czekałam,choć niecierpliwie,aż wreszcie przestanie mnie dręczyć. Kuląc się wówczas, byłam tak krucha i samotna. Chciałam myśleć,że wszelkie substancje wprowadzane do moich żył,próbujące uśmierzyć cierpienie, pomogą również na moją chorą duszę. Łudziłam się tylko. Rzeczywistość znów stała się na powrót ostra,wyraźna,przytłaczająca.Za to niebo,ciemne,nieprzewidywalne nadal dzieli ze mną smutek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
...
OdpowiedzUsuń