wtorek, 25 listopada 2014

Listopad



  Myślę dziś o tych ostatnich kilku miesiącach,które gdzieś uciekły,schowały się, przykryte kołdrą składającą się z kolejnych kartek w kalendarzu,by udawać,że ich już nic nie dotyczy. Może to i racja,choć ja jeszcze koegzystuje z tym okresem,kiedy to aura wydawała się być cieplejsza, znośniejsza,zachęcająca do wszelakich aktywności. Potem przyszła jesień, która przyniosła ze sobą senne dni,a po niej zupełnie nieadekwatnie, nastały długie, ciągnące się w nieskończoność bezsenne noce. W mig zmiotły cały mój zapał i chęci do sportu, czy ruchu w ogóle. Przeziębiona i niewyspana, walcząca z nieustannym katarem u synka, nie należałam do entuzjastów tej zimnej i chłodnej pory roku. Na szczęście już się z nią pogodziłam,a i ona pozwoliła mi odetchnąć i spać spokojnie. Czasami tak niewiele potrzeba do szczęścia. Mnie wystarczy dobry sen,poranna świeża kawa,zmielona w młynku przez mojego synka i jego uśmiech,gdy mówi "poszę baldzo mamo". Odliczam już tygodnie dzielące nas od świąt. Zawsze ulegam tym nastrojom,emocjom,dotyka mnie ten cały rozgardiasz związany z okresem Bożego Narodzenia. Wyczekuję tych magicznych momentów. Mój synek także. Wkrótce napiszemy list do świętego mikołaja. Grudzień na pewno będzie ciekawy. I może już niedługo na długie spacery przydadzą się sanki,no bo co to będzie za zima bez śniegu!


Tymczasem,w wolnych chwilach odwiedzamy miejsca,które jeszcze niedawno cieszyły się dużą popularnością.